Mark Bleszynski –
…I went to school at the age of 6. I was jealous of my brother who was two years older than me. I watched him carry his school bag with pride. The decision turned out to be a hit. This way, I escaped from the “eight-year-old” and made up two years compared to my peers. At the age of 17, I passed the first semester at the Krakow University of Technology, and received my M.Sc. I obtained my master’s degree in railways from the Faculty of Civil Engineering at the age of 22…
Success? Today it is an edition of books with caricatures, says Marek.
The secret to success? 30% talent, 70% hard work – adds Bleszynski.
Dreams? Talking about them is the best way to squander them, they both conclude.Marek,
who makes caricatures.Marek,
who encourages you to watch them and congratulates all those who were caricatured by Master Bleszynski.
Master Bleszynski through the eyes of Mark Moczulski
Perhaps, or even certainly, Mark Bleszynski is not second to Ernest, but certainly in 2007 the National Board of the Association of Communication Engineers and Technicians of the Republic of Poland honored him with the title of the most active activist in the field of railways and confirmed it by awarding the ERNEST (Malinowski) statuette. If the conditions of the competition allowed, this title could be awarded to my friend Błeszyński for his lifetime achievement, i.e. the activity he initiated with his birth on March 3, 1952. Written sources are silent about the years he spent in nursery and kindergarten. We learn about school from the person concerned:
… I went to school at the age of 6. I was jealous of my brother who was two years older than me. I watched him carry his school bag with pride. The decision turned out to be a hit. This way, I escaped from the “eight-year-old” and made up two years compared to my peers. At the age of 17, I passed the first semester at the Krakow University of Technology, and received my M.Sc. I obtained my master’s degree in railways from the Faculty of Civil Engineering at the age of 22…
A natural consequence of five years of studying and receiving a scholarship funded by the Południowa DOKP in Krakow was the choice of profession. Błeszyński started working at PKP in 1974, but already in June 1975, the winds of history and health category A meant that he was appointed to the School of Reserve Officers of the Railway Troops in Inowrocław. After a year, he returned to work as a second lieutenant. Then he was the head, controlled, and in the years 1985-1991 director (deputy position) in the Railway Transport District in Krakow, as the youngest director at PKP. At the age of 62, after forty years of railway service, he retired. During this period – as he himself claims – he had more ups than downs.
Podobnie jak swoją wiedzą fachową i doświadczeniem dzielił się chętnie z uczniami krakowskiej „kolejówki”, jako nauczyciel przedmiotów zawodowych, tak chętnie ofiarowuje innym swój czas i zdolności organizatora, jako działacz SITK RP Zarządu Oddziału w Krakowie, Krajowej Sekcji Kolejowej, Krajowego Klubu Miłośników Historii i Zabytków Transportu; a także Klubu Sportowego „KOLEJARZ” Prokocim, Stowarzyszenia Krzewienia Sportu, Turystyki i Kultury „Kolejarz” w Warszawie.
Można powiedzieć: Błeszyński żyje szybko. Równie chyżo jeździ na nartach. Od kilkunastu lat nie schodzi z pudła –często w blasku złota – Mistrzostw Polski Kolejarzy w Narciarstwie Alpejskim. Jest niecierpliwy, dlatego zamiast malować obraz olejny kilka tygodni, woli poświęcić kilka godzin na wykonanie karykatury. Przygoda z tą formą twórczości ma swój początek w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Omal się nie skończyła, gdy się jeszcze na dobre nie zaczęła. Groźba przerwania studiów była całkiem realna. Niezadowolona ze swojej podobizny pani profesor tak uprzykrzała życie młodemu studentowi – artyście, że ten podjął dozgonną decyzję o nierysowaniu kobiet. Życie zweryfikowało jednak to stanowisko. Okazało się, że karykaturowanie pań to bomba z opóźnionym zapłonem. Marek wytrwał w swoim postanowieniu lat czterdzieści. Na początku nowego stulecia trudno było nie zauważyć ogromnego wzrostu liczby kobiet na eksponowanych stanowiskach. Wraz z tym płeć piękna zagościła na sztalugach Marka.
Marek to zodiakalna „Ryba”. Świetnie pływa. Ma też pewne sukcesy w regatach żeglarskich i spływach kajakowych. Odpoczywa chętnie w pobliżu morza, rzek i jezior, choć góry to dla niego także wspaniały relaks. Na urlop zawsze zabiera ze sobą interesującą książkę, bo jego kolejną pasją jest dobra literatura. Jest również posiadaczem sporej biblioteki o różnorodnej tematyce. Kolega Błeszyński maluje; gra na bębnie, gitarze, mandolinie; recytuje; tańczy; śpiewa. Lubi muzykę, bo więcej w niej miejsca na spontaniczność niż w sztukach plastycznych. Ukończył szkołę muzyczną w klasie gitary. W dziesiątej i jedenastej klasie „ogólniaka” szarpał struny w zespole szkolnym. Był też wicemistrzem szkoły w pięcioboju lekkoatletycznym – biegi na 100 i 400 m, skoki w dal i wzwyż oraz pchnięcie kulą 5 kg. W tym czasie była to najbardziej wszechstronna dyscyplina sportowa nastolatków. Skąd tyle zainteresowań? – Z perspektywy czasu – mówi Błeszyński –
…oceniam, że miałem bardzo mądrych rodziców. Zadbali o to, by w domu były instrumenty muzyczne (gitara, pianino, mandolina); sprzęt sportowy (narty, sanki, łyżwy, piłki, rakiety do tenisa i ping-ponga); sprzęt fotograficzny i ciemnia; kredki, farby wodne i olejne; sprzęt wędkarski, … . Odpowiednia zachęta i dobry przykład ojca, który sam był bardzo uzdolniony muzycznie, plastycznie i wokalnie, zrobiły swoje. Zaraził mnie tą pasją. Mając lat 7 zająłem drugie miejsce w ogólnopolskim konkursie rysunkowym. Takie wydarzenia zachęcają i mobilizują do pracy…
Zatem, na emeryturze karykaturuje Błeszyński ze zdwojoną mocą tak ku uciesze portretowanych, jak też oglądających te delikatne, ciepłe pastelami kredek prace. Zawsze smaczne, trafione, umiejętnie opisujące postaci, którym są poświęcone.